Honda wyleciała w powietrze, a z nią motocyklista. Wystarczyła chwila nieuwagi! Wypadek skończył się szczęśliwie, bo kierujący przeżył. Choć trafił do szpitala, może mówić o wielkim szczęściu. Jest połamany, ale żywy. Prowadził, choć nie miał do tego uprawnień! 30-latek najechał na krawężnik wysepki przy przejściu dla pieszych.

To mogło zakończyć się tragicznie. Świadkami wypadku byli strażnicy miejscy, którzy natychmiast zareagowali. Gdyby nie oni z motocyklistą byłoby dużo gorzej.

Do niebezpiecznej sytuacji doszło w Warszawie na Grochowie, podczas wieczornego patrolu strażników miejskich. Funkcjonariusze nie spodziewali się, że nagle spokój zagłuszy głośny ryk silnika motocyklowego na wysokich obrotach.

Od razu zwrócili na niego uwagę. Ich oczom pokazał się lecącą w powietrzu Hondę, a tuż za nim – kierowca. Było włos od tragedii! Jak relacjonowali strażnicy, motocykl przeleciał około 50 metrów i omal nie uderzył w nadjeżdżający z naprzeciwka samochód.

REKLAMA

Mężczyzna przelatywał tuż za nim. Po kilkunastu metrach upadł na ziemię.

Natychmiast zabezpieczyliśmy miejsce zdarzenia i wezwaliśmy karetkę pogotowia. Kierowca motocykla był w szoku. Próbował zdjąć kask, ale w takich przypadkach może dojść do uszkodzeń kręgosłupa, więc nie pozwoliliśmy na to. Udzieliliśmy mu pomocy przedmedycznej. Miał złamaną rękę i prawdopodobnie obojczyk – mówi strażnik, który udzielał pomocy.

Zdjęcie z miejsca wypadku, ranny motocyklista/źródło: Straż Miejska Warszawa

zobacz także

Mężczyzna został przewieziony do pobliskiego szpitala.

Z wstępnych ustaleń policji wynika, że mężczyzna to 30-latek, który nie posiada prawa jazdy uprawniającego do prowadzenia jednośladem. Nie był pijany, a oględziny pojazdu wykazały, że do wypadku doszło, gdy mężczyzna najechał na krawężnik wysepki przy przejściu dla pieszych.

Dalsze czynności prowadziła policja. – poinformowali strażnicy.

źródło: Straż Miejska Warszawa

Dramatyczny wypadek motocyklisty. Cud, że żyje! Motocykl przeleciał 50 metrów, zanim upadł. Foto