Niebywałe! Skandaliczne! Jak tak można, żeby gwiazda musiała zmagać się z takimi problemami. Nie dość, że lot opóźniony, to i cały samolot pełny. Piotr Gąsowski poczuł się „jak w tanich liniach”. Ba! Ponoć „poziom zapachu wybitny!”. Nie ważne, że Pan siedzący obok to słyszy… 100 tys. obserwujących oglądało ciężką podróż Gąsowskiego. Wiadomo, że dotarł na miejsce, ale musiał przejść przez piekło zanim dostał się do raju.

Oh My Sweet God

Zapewne, gdy Piotr Gąsowski dotarł na miejsce krzyknął głośne „Alleluja!”.

Odetchnął z ulgą i nie tylko… na pewno oddychał pełną piersią, bo jak relacjonował w mediach społecznościowych – przez całą podróż, długą, wyczerpującą, jak w tanich liniach, towarzyszył mu smród. Znaczy… Pan obok, ale Gąsowski akurat nie gryzł się w język. Ba! Ponoć zapachy „wybitne!”.

Było tak źle, że Gąsowski szukał pocieszenia w swoich obserwatorach. Musiał dać upust emocjom i ponarzekać do 100 tys. osób.

Cześć, moi drodzy, nie uwierzycie, co mi się przydarzyło! – zaczął Gąsowski w nagraniu na Instagramie.

REKLAMA

I podzielił się z obserwatorami swoimi zmaganiami. Od samego rana, chociaż dla celebryty godz. 7 to „nad ranem”, musiał mierzyć się z przeciwnościami losu…

Siedzę w samolocie Lufthansy na lotnisku w Warszawie, jest siódma nad ranem. Siedzę mniej więcej już pół godziny, samolot jest spóźniony o godzinę do Frankfurtu, gdzie mam przesiadkę dalej. – kontynuował.

Był zaskoczony. Nie dowierzał, że sytuacja ma miejsce i przytrafiła się właśnie jemu, bo przecież to nietypowe zjawisko, gdy samolot się opóźnia. Co więcej, nietypowym jest to, że maszyna jest pełna w środku!

Jakby tego było mało, samolot jest totalnie pełny! – mówił zaskoczony celebryta.

A pan, który usiadł obok mnie… Dobra nie będę owijał w bawełnę: Strasznie śmierdzi. Okropnie! – powiedział i pokazał śpiącego jeszcze „Pana obok”.

zobacz także

Jak stwierdził,ta podróż była „torturą” i zastanawiał się czy „dojedzie w ogóle do cholernego raju – do Hiszpanii”. Chociaż bardziej pasowałoby słowo „doleci” i raj raczej „cholerny” nie jest, ale nie czepiajmy się szczegółów.

Ubolewał, narzekał, przechodził piekło i znikł! Cisza… Po dwóch godzinach powrócił z aktualizacjami.

Zmieniło się coś?

Dwie i pół godziny już stoimy, nic się nie zmienia i śmierdzi, jak śmierdziało. – oznajmił Gąsowski.

I znowu znikł. I znowu wrócił. Coś nowego? Nie. Celebryta przypomniał co działo się działo i znów wspomniał o przykrych zapachu śpiącego „Pana obok”. Najwidoczniej – jak określił zapach – „smród” go nie opuszczał…

Cześć, samolot spóźnił się dwie godziny, standard siedzeń, gorzej niż w Ryanair, poziom zapachu wybitny, no i teraz nie wiem, jak dolecę dalej, bo spóźniłem się na przesiadkę. Przygód ciąg dalszy, nie mogę dolecieć. – żalił się dalej.

Fotele się nie rozkładały, nie mógł odpocząć. Ponadto, nikt nie czekał z informacją co robić dalej. Bo to informacja czeka na innych, nie ludzie na informację. Tak to działa.

Na szczęście, Piotr Gąsowski to zuch! Fala pozytywności wstąpiła w celebrytę. Szok?

Będę musiał coś znaleźć, bo przecież jestem zuchem, poradzę sobie. – mówił optymistycznie Gąsowski.

Trochę optymizmu i sprawy układają się lepiej.

Cześć, moi drodzy, jest miejsce, lecę do Malagi – poinformował uradowany celebryta.

Można? Można. Da się? Da się.

No, chyba że nie wiem, co się jeszcze wydarzy. – dodał.

O nie… chwila wątpliwości. Gąsowski ponownie zaczął narzekać?

W każdym razie może uda mi się dziś dolecieć i mam nadzieję, że nie dostanę jakiegoś śmierdziucha tym razem – skwitował.

Może „Pan obok” nie chciał się tak pocić i nie może poradzić sobie z matką naturą…, ale biedny Gąsowski przeszedł przez piekło i trafił w końcu do „cholernego raju” zwanego Malagą.

źródło: pudelek.pl

Piotr Gąsowski rozżalony. Lot opóźniony i „sąsiad” śmierdzi. Wpis poruszył internautów7