Michał Moskal jest dyrektorem Biura Prezydialnego PiS i byłym szefem gabinetu politycznego wicepremiera Jarosława Kaczyńskiego. Po odejściu na emeryturę Pani Basi, która była u boku prezesa, 28-latek został „nową Panią Basią”. To postać wpływowa na PiS, która marzy o byciu posłem. Nic dziwnego. Pytanie… Jak Moskal miałby wejść do Sejmu? Prezes ma już pomysł. Z mandatu i startu w przyszłych wyborach miałby zrezygnować poseł PiS Jerzy Bielecki. Zapewne się zgodzi, bo swoje miejsce miałby oddać za posadę w spółce Skarbu Państwa.

Jest taka możliwość i można taki plan przeprowadzić – przyznaje w rozmowie z gazeta.pl jeden z polityków obozu rządzącego.

Michał Moskal – ten 28-latek ma ogromny wpływ na partię rządzącą. Może przed kimś otworzyć drzwi do gabinetu prezesa, ale może też je zatrzasnąć. To bliski współpracownik Jarosława Kaczyńskiego, więc musi mieć do niego duże zaufanie. Dba o jego kalendarz i przy okazji różnych spotkań reprezentuje prezesa.

Moskal jest dyrektorem Biura Prezydialnego PiS i byłym szefem gabinetu politycznego wicepremiera Jarosława Kaczyńskiego. To on zastąpił legendarną „panią Basię”, czyli Barbarę Skrzypek, która po 30 latach pracy u boku prezesa PiS odeszła na emeryturę. To dowód, że prezes darzy 28-latka najwyższym zaufaniem. Nic dziwnego, że jest jego „oczami i uszami”.

Choć uwielbiany przez Kaczyńskiego, tak w samym PiS i Zjednoczonej Prawicy ma też wielu nieprzyjaciół. „Zgarnął” ich choćby za forsowanie „piątki dla zwierząt”, czyli zakazu hodowli zwierząt na pozyskiwanie futra. Pomysł ostatecznie upadł, a Moskalowi dostało się też od innych współpracowników, za to że blisko mu do frakcji wiceprezesa rady ministrów Jacka Sasina.

Dziś w całej Polsce na klamkach biur PO @FMPiS_Oficjalny zawiesza torby z biedronki. Rządy PO-PSL chciały puścić Polaków z torbami – torby z biedronki są doskonałym symbolem dla biedy i bezrobocia z którym każdy musiał się mierzyć. No może poza tymi którzy dostali je pełne… pic.twitter.com/eNFF0J8iWG
— Michał Moskal (@Michal_Moskal) October 22, 2022

REKLAMA

Moskal ma cele, marzenia i ambicje, a jak dowiedział się portal gazeta.pl, bardzo chciałby zostać posłem. To również nie dziwi. Wielu szło tą drogą do osiągnięcia marzeń, choćby rzecznik PiS Radosław Fogiel. Kiedyś zaufany asystent prezesa PiS, a teraz poseł. Tylko, że Moskal musiałby wystartować z jakiegoś okręgu w wyborach i zyskać odpowiednią ilość głosów.

W PiS zaczynają się już powoli przymiarki do układania list. Pochodzący z Janowa Lubelskiego 28-latek na co dzień Moskal mieszka i pracuje w Warszawie. Poza tym, jest też radnym PiS w dzielnicy Żoliborz, tej, w której mieszka prezes PiS. To też nie budzi zdziwienia. Warto zaznaczyć, że do aktywnych samorządowców nie należy, bo w pełni angażuje go polityka centralna i życie partyjne PiS.

Jak przekazuje gazeta.pl, wedle scenariusza, który zrodził się w PiS, Moskal miałby startować z okręgu lubelskiego, który obejmuje również Janów Lubelski, czyli jego rodzinne miasto. Chociaż nie ma mocnego wsparcia w okręgu lubelskim, to głosy mógłby zyskać szczególnie w Janowie. Jest jeden problemik, konkurencja wewnętrzna. Na owej liście PiS jest poseł (od dwóch kadencji) Jerzy Bielecki.

zobacz także

Osobiście panowie się znają, a PiS już wie jak rozwiązać niekomfortową sytuację. Portal dowiedział się od samych polityków partii rządzącej, że okręgi zwłaszcza na wschodzie Polski mają tę specyfikę, że wielu jest w nich „posłów powiatowych”.

Tacy posłowie zdobywają głosy w jednym powiecie spośród kilku, które składają się na cały okręg. Świetnym przykładem jest właśnie wspomniany wyżej Jerzy Bielecki. To jemu przypadł przedostatni mandat, który uprawnił go do zostania „posłem powiatowym” Janowa Lubelskiego.

Wiadomo, że minimalna ilość głosów za otrzymaniem mandatu wynosiła 9764. Bielecki otrzymał w 2019 r. niewiele więcej – 10 286 głosów. Jeśli poparcie dla PiS-u zmaleje, szanse na trzecią kadencję dla posła Bieleckiego są marne… Może wypaść z Sejmu.

Scenariusz jednak zakłada, że Jerzy Bielecki ma zrezygnować w najbliższym czasie z mandatu poselskiego. Oczywiście zaproponowano mu inną posadę. W zamian za utorowanie drogi do Sejmu Moskalowi, na Bieleckiego czekałaby posada w jednej ze spółek Skarbu Państwa.

Istnieją spekulacje, że zasiadłby w tej, której centrala państwowego giganta – Polskiej Grupy Energetycznej przeniosła się dopiero co z Warszawy do Lublina. Bielecki nie narzekałby na nową funkcję, tym bardziej, że w rok na wysokim stanowisku w spółce SP można zarobić tyle, ile w Sejmie w czasie całej kadencji.

To bardzo atrakcyjna propozycja, która umożliwia też 28-latkowi spełnienie marzeń o pozostaniu posłem. Voila! I wszyscy żyli długo i szczęśliwie…

źródło: gazeta.pl. Fot. ARC

„Oczy i uszy Prezesa”, czyli jak „nowa młoda Pani Basia” miałaby wejść do Sejmu? PiS ma „plan”