Ludzie wyobrażają sobie tę sytuację zupełnie inaczej, niż było w rzeczywistości – mówi Pani Joanna z Krakowa, o której ostatnio w Polsce zrobiło się bardzo głosno po tym jak wyznała, co spotkało ją w jednym z krakowskich szpitali. Sprawa jest jednak wielowymiarowa.

Pani Joanna z Krakowa przerwała ciążę używając do tego tabletek aborcyjnych. Tydzień później poczuła się źle, trafiła na szpitalny oddział. Pojawili się tam też policjanci, którzy – jak twierdzi kobieta – znęcali się nad kobietą podczas gdy lekarze ratowali jej zdrowie.

Lekarz oddziału ratunkowego przekazał, że policjanci mieli wypytywać, gdzie jest telefon oraz laptop kobiety. Czterech policjantów miało utworzyć kordon wokół pacjentki, co utrudniało pracę medyków. Według relacji pani Joanny mieli ciągle powtarzać słowo „przestępstwo”.

Zupełnie nowe światło na sprawę rzuciła konferencja KGP, który odtworzył na niej rozmowę telefoniczną psychiatry kobiety, która była z nią w tych dramatycznych chwilach w telefonicznym kontakcie. Była tam mowa o tym, że Pani Joanna chce odebrać sobie życie.

REKLAMA

Kobieta tłumaczy dziś, jak jej zdaniem było naprawdę.

Ludzie chyba sobie wyobrażają, że ja w jednej chwili wzięłam tabletki aborcyjne, a następnie dzwoniłam do psychiatry, krzycząc „o k*** co ja zrobiłam!” i w międzyczasie próbowałam jeszcze popełnić samobójstwo. To nie było tak – mówi Faktowi.

Zaznacza, że konsultowała przerwanie własnej ciąży ze specjalistami.

Ja wzięłam leki aborcyjne po bardzo długich przemyśleniach, po konsultacjach z osobami wykwalifikowanymi medycznie, z farmaceutami, którzy potwierdzili, że obawy o moje życie nie są bezzasadne. Była to dla mnie bardzo ciężka decyzja. Ale ją podjęłam w trosce o rozwój płodu i swoje życie – kontynuuje w rozmowie z Faktem.

REKLAMA

Aborcja nie jest łatwym doświadczeniem. Trudno było mi później pójść do pracy. Mam odpowiedzialne stanowisko, mam pod sobą ludzi. I nie chciałam pokazywać, ile kosztuje mnie bycie profesjonalną w pracy w tym czasie – zdradza kobieta.

zobacz także

Jarosław Szymczyk, komendant główny policji, ten od strzelania w sufit z granatnika, opowiada, że pani Joanna, którą policjanci zmuszali do określonych zachowani w trakcie badania (!) nie chciała współpracować. Komendant atakuje przy okazji media. Dziennikarka TVN postanowiła odpowiedzieć.

W związku z tym, że zachodziło istotne podejrzenie, że drogą internetową doszło do zakupu środków zagrażających zdrowiu i życiu człowieka, dyżurny podjął decyzję o zabezpieczeniu laptopa pani Joanny. Pani Joanna nie chciała go wydać. Policjanci wyjęli go z walizki, do której go schowała. Sporządzili protokół i poinformowali o tym panią Joannę v- mówił wczoraj Szymczyk.

Dodając: Patrol policji zastał panią Joannę w złym stanie fizycznym i psychicznym. Ona sama powiedziała, że dokonała zakupu środków medycznych przez internet. W związku z tym padło pytanie, w jaki sposób kupiła te medykamenty. Pani Joanna nie chciała współpracować. Wskazała tylko laptopa, za pomocą którego to zrobiła. Zespół ratownictwa medycznego podjął decyzję o zabraniu pani Joanny do szpitala w celu zrobienia dalszych badań. Ratownicy medyczni sami poprosili, by policjanci pojechali z nimi – mówił Szymczyk.

Dziennikarka TVN24 Agata Wolna komentuje te i inne wypowiedzi komendanta Szymczyka.

Pozwolę sobie w pierwszej kolejności odnieść się do jednego z zarzutów, który pojawił się pod adresem mediów. Usłyszeliśmy, że atakujemy policjantów, nie dając możliwości wypowiedzenia się im w tej sprawie. To jest nieprawda. Od wczoraj zbieramy komentarze policji, zarejestrowaliśmy rozmowę z miejską komendą w Krakowie. Cytowaliśmy też wszystkie policyjne oświadczenia w tej sprawie. Daliśmy pełne pole głosu i wypowiedzi stronie policyjnej – mówi Wolna.

REKLAMA

Na słowa Szymczyka reaguje też poani Joanna.

Zostałam okłamana. Nagranie zgłoszenia lekarki potwierdza, że pani doktor mówi do mnie, że rozmawia z pogotowiem, tymczasem rozmawiała z policją. Nie powiedziała mi tego. Sądziłam, że przyjedzie do mnie lekarz, który mi pomoże, bo tak mówiła pani doktor – mówi pokrzywdzona „Gazecie Wyborczej”.

I dodaje: oburza mnie też i nie zgadzam się na to, że publicznie podawana jest informacja, że cierpię na jakieś zaburzenia. Teraz cała Polska będzie sobie dopowiadać, zgadywać, diagnozować mnie na własną rękę i analizować, na co choruję. Jakie to ma znaczenia?! Gdzie ochrona pacjenta?

Poza tym dziś tylko upewniłam się, że policja urządziła na mnie polowanie w związku z aborcją. Nigdy nie mówiłam, że mój nastrój jest związany z aborcją. Wykonałam ją ponad tydzień przed telefonem do lekarki – podkreśla pani Joanna. Dodając, że „w rozmowie z lekarką padło słowo samobójstwo, ale w kontekście tego, że nie zamierzam sobie nic zrobić, ale źle się czuję”.

zobacz także

Dzisiejsza konferencja prasowa Komendanta Głównego Policji rzuca na sprawę pani Joanny, której historią opowiedzianą przez TVN24 żyje cała Polska, zupełnie nowe światło.

TVN wyemitował materiał opisujący historię pani Joanny, kobiety, która przed trzema miesiącami miała połknąć pigułkę przerywającą ciążę, a następnie poczuć się źle. Kobieta udała się więc do szpitala, w którym pojawili się również policjanci.

Kobieta twierdziła, że w trakcie badań policjanci mieli ją cały czas pilnować, a także przesłuchiwać. Funkcjonariusze mieli także zabrać jej komputer oraz telefon komórkowy. Kobieta od samego początku miała być podejrzewana przez mundurowych o popełnienie przestępstwa – jej ciąża zgodnie z prawem przerwana zostać nie mogła.

Sprawa wywołała olbrzymią burzę. Komentują ją politycy każdej z opcji – opozycja wzywa do obrony praw kobiet w zakresie przerywania ciąży, obóz władzy jest raczej sceptyczny i czeka na wyjasnienie sprawy przez śledczych.

REKLAMA

Ci ostatni ustami Komendanta Głównego Policji zabrali właśnie głos. Zapis rozmowy telefonicznej, którą odbyć miała psychiatra kobiety z zespołem 112, rzuca na sprawę zupełnie nowe światło.

Treść zgłoszenia próby samobójczej Pani Joanny przez lekarza psychiatrę na numer 112❗️❗️👇👇👇👇 pic.twitter.com/naZwni0kNM
— PikuśPOL 🇵🇱 ‏📿 (@pikus_pol) July 20, 2023

Według tej relacji, pani Joanna miała chcieć popełnić samobójstwo.

zobacz także

Trwa polityczna po publikacji TVN24. Stacja wyemitowała materiał opowiadający wstrząsającą historię pani Joanny, która zderzyła się z polskim prawem aborcyjnym w praktyce.

– Dlaczego [pani Joanna – red] nie zgłosiła się trzy miesiące temu? – pyta dziś minister Henryk Kowalczyk.

Sytuacja, do której doszło trzy miesiące temu, a którą ujawnił TVN24, jest szokująca. Pani Joanna po zażyciu tabletki poronnej źle się poczuła, napisała do swojej ginekolog. Do szpitala, w którym była kobieta, wezwana została policja. Przesłuchiwano ją w trakcie wykonywania badania. Nie pierwszy raz policja w „odpowiedni” sposób traktuje kobiety.

6 policjantów pilnowało w szpitalu młodej kobiety, która zażyła tabletkę wczesnoporonną. Zabrali jej komputer i telefon. Przy innych pacjentach mówili głośno o „przestępstwie”, jakiego miała dopuścić się kobieta. Szokujące. Uwłaczające godności. Karygodne – komentuje Hanna Lis.

REKLAMA

W tym wypadku nie ma, a już na pewno nie w trakcie badania…
— Jakub Kosikowski (@kosik_md) July 18, 2023

Kobieta była w ciąży, która jednak miała zagrażać jej życiu. Zdecydowała się na zażycie tabletki poronnej, po której poczuła się źle fizycznie i psychicznie, dlatego zawiadomiła o tym swoją lekarkę.

Kobieta została przesłuchana w trakcie badania!!

Milicjanci interweniowali, aby pomóc kobiecie, dlatego zabrali jej telefon i laptop oraz kazali wykonywać przysiady 😐 pic.twitter.com/tWPvWjpbsS
— Grzegorz Kot (@gfkot) July 19, 2023

Rozebrałam się. Nie zdjęłam majtek, ponieważ wciąż jeszcze krwawiłam i było to dla mnie zbyt upokarzające, poniżające, i wtedy właśnie pękłam, wtedy wykrzyczałam im w twarz: „czego wy ode mnie chcecie?!” – mówi pani Joanna w rozmowie z TVN24.

REKLAMA

zobacz także

Ja 🤬 Do tego doprowadziły rządy Kaczyńskiego, Ziobry i wyrok kucharki Przyłębskiej. Koalicja PiS-u z Mentzenem utrwali ten Taliban na lata. 🤬 https://t.co/6LyT0eSPoN
— Andrzej Domański (@Domanski_Andrz) July 18, 2023

Panią Joannę w eskorcie policji przewieziono do innego szpitala z oddziałem ginekologicznym, gdzie czekał kolejny patrol, a kobietę zmuszono do oddania telefonu.

Pani Joanna chciała zażyć tabletkę poronną. Do szpitala przyjechali policjanci, zabrali jej laptop i telefon.

– Rozebrałam się. Nie zdjęłam majtek, ponieważ wciąż jeszcze krwawiłam i było to dla mnie zbyt upokarzające, poniżające, i wtedy właśnie pękłam, wtedy wykrzyczałam im w… pic.twitter.com/c4DB1TyU2r
— Fakty TVN (@FaktyTVN) July 18, 2023

Sprawa stała się obiektem politycznych przepychanek. Donald Tusk osadza na tym temacie swoją narrację w ostatnich dniach, cała opozycja staje po stronie kobiet i ich bezpieczeństwa.

To wielkie zdziwienie, że ta historia wybucha po trzech miesiącach, co widać, że jest wykorzystywane do celów politycznych, tylko i wyłącznie. Jak przeczytałem później oświadczenie policji o tym, że policja została zawezwana przez lekarza psychiatrę, która zajmuje się panią Joanną i właściwie pojechała po to, aby przeciwdziałać samobójstwu, bo taka była przyczyna interwencji. Policja wykonywała swoje obowiązki – skomentował w TVN24 Henryk Kowalczyk, jeden z kluczowych polityków Prawa i Sprawiedliwości.

zobacz także

Dlaczego trzy miesiące temu się nie zgłosiła? Ja dziwię się, że i redakcja, i opozycja wykorzystuje osobistą sytuację pani Joanny do celów politycznych. Tusk na tej podstawie zwołuje jakiś marsz. To obrzydliwe. […] Po trzech miesiącach próbuje się odgrzać wydarzenie, by wykorzystać je do celów politycznych. Trzy miesiące ta sprawa nikomu nie przeszkadzała, teraz przeszkadza komuś? – dodał.

Jego zdaniem Donaldowi Tuskowi „brakuje paliwa na wybory” i dlatego wykorzystuje w politycznej grze dramat pani Joanny.

Atak prokuratury i policji na kobietę szukającą pomocy w szpitalu to dopiero początek. Chcesz głosować na PiS lub Konfederację? Powiedz to tchórzu w twarz swojej żonie, dziewczynie, córce! – grzmiał ostatnio w sieci Donald Tusk.

źródło: Media, Onet, foto: screen

Joanna z Krakowa zdradza, jak było naprawdę. Mówi o powodach przerwania ciąży