Ksiądz Adam Malina proboszcz parafii ewangelicko-augsburskiej w Katowicach, w której w piątek doszło do wybuchu gazu i zawalenia się plebanii zabrał głos. Ofiary na dwa dni przed wybuchem miały wysłać do redakcji Polsatu list – w nim oskarżyły proboszcza i przyznały, że wybuch budynku to nie przypadek.

Do wybuchu doszło po godzinie 8 rano w piątek. Zginęły dwie osoby – 69-letnia matka Halina z córką Elżbietą w wieku 40 lat, rannych zostało kilka osób, w tym dzieci.

Ofiary napisały w liście, że wszystko to, co się wydarzyło to wina proboszcza. Ten chciał się pozbyć lokatorów, którzy od lat nie płacą za mieszkanie.

Halina D. i jej mąż przez kilkanaście lat zajmowali się kościołem. Dzięki temu nieodpłatnie mieszkali. W 2016 roku parafia rozwiązała umowę. Domagając się, by rodzina D. opuściła mieszkanie.

Ksiądz Adam Malina nie chce komentować samego listu. Mówi, że od wyjaśnienia sprawy są służby.

Pomijając istniejące, nieistniejące, czy wyobrażone konflikty, których źródłem jest konkretny człowiek, czyli ja, dlaczego ktoś chce narażać życie osób zupełnie niezwiązanych ze sprawą? Przecież osoby, które były w budynku w czasie wybuchu nie miały nic wspólnego z tą sytuacją – mówi ksiądz Malina w rozmowie z Onetem.

Na to pytanie odpowiedź znajduje się w liście. Ofiary napisały zatrważające słowa.

zobacz także

To jest bardzo smutne, bardzo przykre i niemożliwe do zaakceptowania. Z punktu widzenia chrześcijańskiego, ale też takiego… zwyczajnego, ludzkiego. Powinniśmy dziękować panu Bogu, że nie jechał tam w tamtej chwili autobus, że w szkole nie było zajęć – mówi cytowany przez portal ksiądz Malina.

Jak informował „Fakt” proboszcz parafii składał propozycje rodzinie Haliny D. propozycje innego lokalu.

„Fakt” podaje, że ks. Malina przedstawił rodzinie propozycje ofert zamiany mieszkania, o podobnym standardzie i czynszu odpowiednim dla sytuacji finansowej byłej kościelnej parafii i jej rodziny.

Rodzina miała nie odpowiedzieć na propozycję w Katowicach, a na lokal w sąsiednim Sosnowcu miał nie spełniać ich wymagań.

Pod listem podpisane są dwie ofiary oraz mąż Haliny D. On trafił do szpitala. Jest ranny.

Co napisano w liście do redakcji Interwencji Polsatu? List trafił tam nieprzypadkowo – program zajmował się sprawą rodziny w roku 2020.

Rodzina napisała, że starała się o mieszkanie, by wyprowadzić się z parafii, miał to utrudniać ksiądz.

„Lata mijały, a my wciąż staraliśmy się o mieszkanie, ale zawsze ta sama odpowiedź, że nie spełniamy kryterium. Najpierw za małe zarobki, później niby za duże. W rzeczywistości jednak chodziło o spełnienie żądania czy życzenia Maliny i nie przydzielać nam wyczekiwanego mieszkania” – pisały ofiary wybuchu.

Z listu wynika, że duchowny zapowiedział rodzinie, że zostaną wyrzuceni z mieszkania.

„Nie interesuje go czy trafimy pod most” – podkreślono.

REKLAMA

Jak dodali autorzy listu – nie mogli liczyć na wsparcie nikogo z parafian.

„Zarówno okradanie jak i oczernianie nas w oczach, niektórych parafian szło mu świetnie, żaden też nie przyszedł aby zapytać jaka tak naprawdę jest prawda” – czytamy.

Jak dodano o pozostałych mieszkańcach budynku: Byli w niego zapatrzeni jak w obrazek to wierzyli w każde jego kłamstwo, jakie im sprzedawał. Siła koloratki. żaden z tych ludzi nigdy chyba się nie zastanowił, jaki tak naprawdę jest człowiek, który przed nimi stoi na ambonie.

Ofiary wprost przyznały – to było rozszerzone samobójstwo!

„Jednocześnie zdaje sobie sprawę, że jedno z nas jest ciężko chore (nowotwór płuc z przerzutami), ale znieczulica działa i nic go nie obchodzi, zresztą czemu miałoby to go obchodzić skoro nie ma sumienia i każe nam opuścić mieszkanie, nie interesuje go czy trafimy pod most” – czytamy w liście.

„Nie pozostało nam nic innego jak rozszerzone samobójstwo, a tabletki nasenne pozwolą nam odejść skutecznie i po cichu. Z cmentarza komunalnego nawet Malina nas nie wyrzuci. Jedynym naszym życzeniem jest to, żeby podczas naszego pochówku nie było żadnego klechy. Żaden klecha już na nas nie zarobi, czy to na naszym życiu czy śmierci” – brzmi fragment listu.

Źródło: Polsat, net, Fakt. Fot. PSP

Ksiądz oskarżony przez ofiary wybuchu w Katowicach zabrał głos. „Żaden klecha na nas nie zarobi”? To były niewinne osoby!