Prezes Jarosław Kaczyński chce inwestować w zieloną energię, prezydent Andrzej Duda podpisuje eko kartę, która ma być gwarancją rozwoju energii wiatrowej w Polsce a premier Mateusz Morawiecki mówi, że Polska ma aspiracje by już niebawem 15 procent energii pochodziło ze źródeł odnawialnych. Najważniejsi politycy mogą mówić i zapowiadać, a ich partyjni koledzy wiele poziomów niżej, blokują inwestycje w zieloną energię z wiatru. Nawet jeśli kosztem mogłoby być bankructwo rządzonej przez PiS gminy.

Historia dotyczy gminy Laszki na Podkarpaciu. Wójt Stanisław Gonciarz wygrał swój urząd na sprzeciwie wobec budowy farmy wiatrowej w gminie. Wtedy mówił językiem, którym mówił cały PiS – Polska będzie węglem stała przez najbliższe 200 lat a wiatraki to fanaberia znienawidzonej Europy.

W ciągu kilku ostatnich lat najważniejsi w PiSie z Jarosławem Kaczyńskim na czele zrozumieli, że energia z wiatru jest jedynym sposobem na budowę energetyki opartej o zielone, bezemisyjne, zdrowe źródła, wójt Gonciarz zapiekł się i nie tylko wbrew partyjnym, ale i zdroworozsądkowym argumentom powstrzymuje, jak może budowę farmy wiatrowej w swojej gminie.

REKLAMA

Włoski Inwestor firma ERG chce w Laszkach postawić farmę złożoną z 18 turbin o mocy 36 MW. To elektrownia, która jest w stanie wyposażyć w prąd nawet kilkadziesiąt tysięcy gospodarstw domowych. Oprócz tego inwestor chce wypłacić dziesiątki milionów złotych do budżetu gminy w ramach czynszu i podatku oraz wyremontować sieć dróg.

Wielu burmistrzów, prezydentów i wójtów w Polsce dałoby się pokroić za elektrownię u siebie. Włodarze miast zrzeszeni w Stowarzyszeniu Gmin Przyjaznych Energii Odnawialnej mówią jednym głosem: elektrownia wiatrowa w naszym mieście to najlepsze, co mogło nam się przytrafić.

Wójt Gonciarz inaczej – straszy inwestora policją, przeciąga terminy, nie stosuje się do postanowień sądów i nie wywiązuje z umów. Włosi mają wszystkie prawomocne postanowienia administracyjne i środowiskowe, a wójt Gonciarz pismami i urzędniczą obstrukcją próbuje ich „zniechęcić” do budowy.

Wygląda na to, że dla lokalnego polityka PiS orzeczenia sądu nic nie znaczą, bo postanowienie sądu okręgowego zabezpiecza roszczenie inwestora w stosunku do obowiązywania Porozumienia ze stycznia 2014 roku między Gminą a inwestorem. Porozumienie dotyczy możliwości korzystania z dróg wewnętrznych i  publicznych, przewozów, transportu, wszelkich urządzeń i materiałów niezbędnych do budowy i eksploatacji Farmy Wiatrowej, w szczególności betonu, kruszywa, materiałów budowlanych, elementów elektrowni wiatrowych, elementów podstacji transformatorowej oraz innych materiałów bądź elementów związanych z budową Farmy Wiatrowej, oraz możliwości remontu dróg ich przez Inwestora.

zobacz także

Paliwo dla hegemona. Wielkie otwarcie doliny krzemowej Obajtka

Zielona energia zasili upadające górnictwo

I co ? I nic. Nieoficjalnie dowiadujemy się, że już nie tylko część bardziej świadomych mieszkańców gminy i inwestor ale także regionalni i centralni politycy PiS tracą do Gonciarza cierpliwość.

Nie rozumie interesu Polski i nie wie, w którą stronę idzie świat – komentuje jeden z ważnych polityków PiS.

Kuzynka premiera Morawieckiego – Monika Morawiecka została prezesem publicznej spółki zajmującej się budowaniem farm wiatrowych, Duda podpisał eko-kartę, Kaczyński w Polskim Ładzie zapisuje rozwój zielonej energii, rząd liberalizuje ustawę wiatrakową, a kilka poziomów niżej wójt Gonciarz z PiS wysyła doniesienia na policję o nielegalnej wycince drzew, choć inwestor żadnych drzew nie wycinał.

Włosi mają jeszcze kilkanaście miesięcy na budowę elektrowni. Później będą musieli płacić wielomilionowe kary do rządowego Urzędu Regulacji Energetyki, dostawców turbin i zakontraktowanych wykonawców. To pewnie bolesna porażka biznesowa dla inwestora, ale nie przewróci koncernu, którego międzynarodowe aktywa warte są wiele miliardów złotych. Nie przewróci, bo ERG będzie domagało się odszkodowania od gminy, która wbrew postanowieniom sądu i obowiązującym umowom blokuje możliwość budowy elektrowni wiatrowej.

REKLAMA

W grę wchodzi nawet kilkadziesiąt milionów złotych odszkodowania, które pokryje domiary dla urzędów, zainwestowane środki oraz kary umowne dla wykonawców i dostawców. Jeśli inwestor wystąpi z takim wnioskiem do sądu i wygra, wówczas gmina Laszki zbankrutuje, bo jej budżet w 2019 r wynosił niewiele ponad 35 mln zł.

Do wójta wysłaliśmy pytania, czy rozumie niebezpieczeństwo, na które naraża swoich mieszkańców. Niestety, nie odpowiedział.

PiSowski wójt przeciw Kaczyńskiemu, Morawieckiemu i Dudzie… ?