Gdy byłem dzieckiem każda dziewczyna wiedziała, że jeśli do 25 roku życia nie wyjdzie za mąż to najpewniej będzie starą panną i może potem liczyć co najwyżej na rozwodnika – to było mądre podejście i dawało „kopa” żeby się szybko ogarnąć życiowo… – pisze poseł Konfederacji Jacek Wilk.

I tłumaczy, rzecz jasna feministkom.

…potem feministki wmówiły tym biednym dziewczynom, że są samodzielnymi „singielkami”, dla których zupki i kupki to obciach, a „kariera” (czyli przekładanie w korpo papierków z kupki na kupkę) to „samorealizacja” – więc na starość zostaje im teraz tylko parę kotów i (co najwyżej) chędożenie cudzych mężów.

Powtarzam: Nic tak nie szkodzi tym biednym kobietom jak te durne, wredne i brzydkie feministki – podkreśla Wilk.

REKLAMA

zobacz także

To zbyt duże uproszczenie. Dałby pan radę, przy nacisku niewolniczej pracy w korpo, znaleźć jeszcze kogoś, kto pana zapłodni? Problem leży nie tylko w feministkach znikąd, ale w stylu życia, który narzuca ludziom wciąż coraz droższe życie. Z tej pętli trudno wyjść – odpowiada na wpis Paweł Jabłoński.

Dzieci to takie szczęście, że faceci jak tylko mogą uciekają od nich z domu. Posiedźcie z dzieckiem cała noc przy sraczce i rzyganiu, pamiętajcie o bilansach, kredkach, plastelinie, ubraniach, dentyście, układajcie zblinasowana dietę, ogarnijcie chatę i idźcie do pracy na 10h cd – dodaje internautka.

Wilk jej odpowiedział:

Mam trójkę i przy każdym mniej lub więcej siedziałem „przy sraczce i żyganiu”. Po prostu jak się lubi dzieci to nie jest to przeszkoda przeciw dzieciom.

Źródło: X. Fot. Pixabay.com

Polityk Konfederacji tłumaczy kobietom, dlaczego mając 40 lat, wciąż nie mają mężów. „Na starość zostaje im teraz tylko parę kotów”