Michał Wróblewski, dziennikarz Wirtualnej Polski, porozmawiał z jednym z kluczowych polityków obozu opozycji – Rafał Trzaskowskim. Prezydent Warszawy, który był o włos od krajowej prezydentury w ostatnich, wygranych ostatecznie przez Andrzeja Dudę wyborach, analizuje obecną sytuację polityczną w Polsce.
Pytany, czy jest wdzięczny Andrzejowi Dudzie za zmoblizowanie ludzi do wzięcia udziału w #marsz4czerwca, Trzaskowski odpowiada bardzo stanowczo.
Jeśli ceną jest powołanie bolszewickiej komisji, która łamie wszelkie zasady demokracji, to przyzna pan, że jest to bardzo wysoka cena do zapłacenia. Sytuacja, w której komisja parlamentarna złożona z pisowskich aparatczyków zastępuje sądy i prokuraturę, i na podstawie spiskowych teorii oraz zmanipulowanych dokumentów ma decydować o tym, że politycy obecnej opozycji nie będą mogli zajmować funkcji państwowych, przypomina sytuację z najgorszych państw autorytarnych. To nie jest cena, którą chciałbym płacić za wysoką frekwencją na marszu – twierdzi polityk PO.
Jego zdaniem Andrzej Duda wie już, że popełnił błąd, podpisując „lex Tusk”. Twierdzi, że ustawa o badaniu rosyjskich wpływów i tak musi wylądować w koszu, bo jest „antykonstytucyjna”.
– Czy ruch z komisją pana zaskoczył – pyta Wróblewski.
Widać, że Kaczyński jest w panice. A tonący brzytwy się chwyta – odpowiedział Trzaskowski.
Sądzę, że centrala na Nowogrodzkiej ma badania, które wskazują, że PiS w wyborach poniesie sromotną klęskę. Widać przecież, jak oni się miotają, jaka tam jest panika. To są desperackie ruchy ludzi, którzy toną. Mówię to z przerażeniem, ale wiele wskazuje na to, że resztki zdrowego rozsądku w tej partii przesłaniają urojenia jednego człowieka. Jarosława Kaczyńskiego – kontynuuje dalej.
Składanie oświadczeń majątkowych to jeden z obowiązków, jakie spełnić corocznie muszą osoby piastujące państwowe stanowiska. Dotyczy to również polityków czy samorządowców. Beata Szydło również ma taki obowiązek.
Polityk PiS, sprawująca obecnie mandat europosłanki, wypełniła jednak dokument niesamowicie niechlujnie. Ciężko rozczytać cokolwiek. Trzeba się domyślać.
Na sprawę okiem rzucił Paweł Figurski z Wirtualnej Polski.
Pani premier, Pani sobie kpi? – zapytał na Twitterze.
Owszem, premier Szydło wypełniła wszystkie rubryki, ale zrobiła to w tak niedbały sposób, że trudno rozszyfrować, co chciała przekazać. W rubryce „Inne dochody osiągane z tytułu zatrudnienia” rzucają się w oczy liczby 115 tys. oraz 25 tys. Nie wiadomo nawet, czy mowa o euro czy polskim złotym. Można się tylko domyślać, że jedna z wymienionych kwot to wynagrodzenie z tytuły wykonywania mandatu posłanki do europarlamentu – czytamy w jego tekście w WP.
Kilka sformułowań już rozgryzłem… Jeszcze nie wiem, czy to seat leon czy lamborghini – śmieje się jeden z internautów.
źródło: WP, Twitter, foto: PAP