Władysław Kosiniak-Kamysz skomentował w piątek w porannej rozmowie z RMF FM dymisję gen. dyw. Artura Kępczyńskiego.

Polityk stwierdził, że nadzór cywilny w tej sprawie odegrał kluczową rolę, gdyż uruchomiono wszystkie procedury.

Najpierw procedury zabezpieczające, procedury wyjaśniające, naprawiające działania związane z przygotowaniem, z przeszkoleniem, wysłaniem odpowiednich kontroli i wyciągnięcie wniosków personalnych – mówił szef MON.

W czwartek Ministerstwo Obrony Narodowej poinformowało, że gen. dyw. Artur Kępczyński został odwołany ze stanowiska szefa Inspektoratu Wsparcia Sił Zbrojnych. Dymisja ta ma mieć związek z zaginięciem dużej liczby min przeciwczołgowych, które przez prawie dwa tygodnie podróżowały po Polsce w wagonie PKP – pisze Onet.

Kosiniak-Kamysz przyznał, że od momentu, w którym dowiedział się o zajściu, do momentu dymisji generała upłynęło już kilka miesięcy. Dodał, że generał wyciągnął konsekwencje, które miał wyciągnąć, jednak „można było zrobić więcej, dlatego ta ostateczna decyzja dotyczyła już szefa Inspektoratu” – cytuje RMF FM. Minister obrony zaznaczył, że Żandarmeria Wojskowa bardzo szybko podjęła działania w tej sprawie.

Minister Władysław Kosiniak-Kamysz zadecydował o odwołaniu gen. dyw. Artura Kępczyńskiego ze stanowiska szefa Inspektoratu Wsparcia Sił Zbrojnych 9 stycznia. Decyzja ta nie została jednak uzasadniona.

Jak pisze Onet, chodzi prawdopodobnie o sprawę z lata 2024 r., kiedy podczas rozładunku pociągu ze sprzętem wojskowym na terenie bocznicy w Mostach pod Szczecinem żołnierze mieli nie wypakować całego ładunku. W składzie zostać miały miny przeciwczołgowe.

REKLAMA

Jak informował Onet, chodzi o ponad dwie tony materiałów wybuchowych, które w razie detonacji spowodować mogłyby katastrofalne skutki. Ładunek wypakowywany był w pośpiechu, gdyż inspektorat nie chciał płacić PKP tzw. osiowego — dodatkowej opłaty za postój. Wagony rzeczywiście wyruszyły w terminie w dalszą drogę, jednak razem z materiałami wybuchowymi.

zobacz także

Gen. Kępczyński miał wiedzieć o zagubionych ładunkach, jednak nie zgłosił incydentu. W dokumentach osoby odpowiedzialne za sprzęt miały podać nieprawdziwy stan faktyczny, dlatego na papierze wszystko się zgadzało. Właśnie to miało stać się powodem dymisji generała – pisze Onet. – Trwa śledztwo, które wyjaśnić ma całą sprawę. Zajmuje się nim Wydział ds. Wojskowych Prokuratury Rejonowej Szczecin-Niebuszewo.

Źródło: Onet/RMF FM
Fot. Archiwum

Szef MON komentuje dymisję gen. dyw. Artura Kępczyńskiego