Twitterowe konto Tygodnika „NIE” jest jednym z najbardziej lubianych przez przeciwników rządu Prawa i Sprawiedliwości. Do prześmiewczego tonu wszyscy zdążyli już się tam przyzwyczaić. Redaktorzy przechodzą czasem jednak sami siebie, w wymyślaniu kolejnych karykatur, w których obśmiewają polityków obozu władzy.
Bardzo głośno zrobiło się w marcu 2023 roku, kiedy w odpowiedzi na medialną burzę wokół postaci Jana Pawła II, Tygodnik „NIE” na swojej okładce zamieścił zdjęcie Karola Wojtyły, na którym trzyma krzyż. Zmieniona jednak została na nim postać Jezusa, którą redakcyjny grafik zamienił na lalkę dziecka. Była to odpowiedź na zarzuty wobec papieża Polaka, jakoby ten miał wiedzieć o pedofilii w Kościele, ale nic z tym nie robił.
W odpowiedzi na tę okładkę, Poczta Polska czy Orlen, czyli państwowe olbrzymie firmy, usunęły czasopismo ze swoich półek.
Tym razem również można spodziewać się, że Tygodnik „NIE” będzie musiał toczyć polityczną, a może i sądową wojnę z tymi, których szydzenie z Kościoła czy PiS-u nie bawi.
Najnowsza okładka tygodnika ukazuje postać Jarosława Kaczyńskiego, trzymającego na rękach Mateusza Morawieckiego. Pewnie nie byłoby w tym pola do większej dyskusji, gdyby nie fakt, że jest to przerobiony obraz Matki Boskiej Częstochowskiej, który przez Katolików uważany jest za cudowny.
Okładka jest z pewnością odpowiedzią na sytuację z ostatniego posiedzenia rządu, podczas którego premier Morawiecki usiadł obok Kaczyńskiego. Miejsce to z zajmowane było tylko przez premiera, ale w momencie kiedy Kaczyński wrócił do rządu, układ sił wyraźnie się zmienił, co szybko podłapały media.
Na zdjęciu pan premier Mateusz Morawiecki, i pierwszy raz w historii – proszę nas poprawić – wicepremier, który siedzi w miejscu, w którym zwykł siedzieć premier.
Mamy jednego nad premiera, w randze wicepremiera, i premiera.
Mateusz Morawiecki w związku z oddaniem sterów rządu, ma obecnie znacznie więcej czasu.
Prezes PiS odszedł z rządu dokładnie rok temu, 21 czerwca 2022 roku. W rządzie Mateusza Morawieckiego sprawował funkcję wicepremiera i szefa komitetu do spraw bezpieczeństwa.
Teraz Kaczyński ma zająć stanowisko wicepremiera, ale bez ściśle określonych zadań. Wirtualna Polska twierdzi, że szef obozu Zjednocznonej Prawicy w rządzie ma zostać szefem wszystkich ministrów i sprawować nad nimi bezpośrednią kontrolę.
Takiej osoby może niedługo brakować w rządzie. Wicepremierami mają już nie być Mariusz Błaszczak, Jacek Sasin, Piotr Gliński i Henryk Kowalczyk. Morawiecki będzie mógł więc czuć się w zarządzaniu rada ministrów osamotniony. Kaczyński ma w tym pomóc.
Prezes ma być wsparciem dla premiera. Tu nie będzie klasycznej gradacji, jeśli chodzi o funkcje – mówi jeden z rozmówców WP, zbliżony do PiS.
Słowa Dominika Tarczyńskiego, europosła PiS, zostały jednak szybko zweryfikowane.
Dominik Tarczyński to jeden z najbardziej barwnych polityków Prawa i Sprawiedliwości. Słynie z ostrego języka, w który nie zwykł się gryźć. Polityczym przeciwnikom nie obawia się uderzać między oczy.
Na ostatniej konferencji prasowej, w której Tarczyński wziął udział w sobotę, stwierdzi on, że Polska gospodarka jest już na tyle silna, że różnica pomiędzy Niemcami i Polską zmieniła swoje położenie.
Silna polska gospodarka to znacznie słabsze Niemcy. A co się dzieje z polską gospodarką? Polska jest liderem wśród państw Unii Europejskiej z najniższym bezrobociem. Nie będziemy już jeździć na szparagi do Niemców – powiedział europoseł PiS.
Na tym jednak nie poprzestał. Zapowiedział, że teraz prace sezonowe przyciągać będą obywateli Niemiec do Polski.
Zobaczycie państwo, to nie jest żart. Potrzebujemy jeszcze przynajmniej jednej kadencji, żeby Niemcy przyjeżdżali do nas na truskawki, jabłka i wiśnie. Będą przyjeżdżać. Jak bida zajrzy do kieszeni, to zobaczymy, czy im się nie będzie opłacać – stwierdził Tarczyński.
Portal Money.pl powiedział jednak: sprawdzam. Weronika Szkwarek porozmawiała z Piotrem Pasikiem, prezesem Krajowego Stowarzyszenia Plantatorów Wiśni.
Chętnie bym przyjął do pracy Dominika Tarczyńskiego. Bardzo chętnie. Mógłbym mu nawet zapłacić dniówkę w granicach 1000 zł – zadeklarował Pasik.
Dodał także, że kierunek Niemiec, jako możliwy do pozyskiwania nowych pracowników do zbierania polskich owoców, nie jest prawdopodobny.
Jest problem z pozyskaniem pracowników sezonowych. Nie mamy co liczyć na Niemców. My możemy co najwyżej dalej do nich jeździć i tam pracować. Jeżeli nie otworzymy się na uchodźców, to nie będzie miał kto u nas pracować – powiedział.
źródło: o2, WP, Twitter, Money.pl, fot. KPRM, Tygodnik „NIE”