To kolejne dokumenty, które wyciekają przy okazji skrzynki ministra Michała Dworczyka i jej przejęcia przez hakerów. Polskie państwo nie ma dla Rosjan tajemnic! Tym razem pojawiły się dokumenty dot. ściśle tajnych planów polskiej armii i tego, jakie pociski chcemy zakupić i jakie posiadamy. Wraz z ich charakterystyką. O sprawie pisze Onet.

Minister Dworczyk uparcie twierdzi, że na jego prywatnej skrzynce, na ktrórej korespondował w sposób oficjalny, jako przedstawciel rządu żadnych tajnych, poufnych informacji nie było.

Na rosyjskim Telegramie, bo strona polska nie zaprzecza, pojawiły się kolejne maile z dokumentami.

Dokument, który się pojawił w sieci jest porównaniem izraelskiego „Spike”, czyli przeciwpancernego pocisku rakietowego, który w 2004 r. zamówiła polska armia z amerykańskim pociskiem „Javelin”. W 2020 r. Ministerstwo Obrony Narodowej zamówiono 60 amerykańskich wyrzutni i 180 pocisków wraz z pakietem logistycznym i szkoleniowym dla Wojsk Obrony Terytorialnej. W służbie są od 2021 r – informuje Onet.

REKLAMA

Pojawiła się też prezentacja polskiego, prototypowego lekkiego przeciwpancernego pocisku kierowanego (PPK) „Pirat”, opracowanego przez państwową spółkę, zajmującą się produkcją uzbrojenia – firmę Mesko.

Informacje są szczegółowe, łamią nie tylko tajemnicę przedsiębiorstwa – firmy Mesko, ale także poufne dane Ministerstwa Obrony Narodowej. Z maili dowiadujemy się, co polskie wojsko chce kupić, nad czym się pracuje, i jaka jest charakterystyka uzbrojenia o którym mowa.

„Pirat” to jest hasło, ludzie nie wiedzą, jaka jest jego waga, oraz że nie ma głowicy tandemowej. Po ujawnieniu tych informacji dla przeciwnika jest dziś jasne, że jeśli jej nie posiada, to jest zwykłym bublem. Strachy na lachy. Dokument jest obnażeniem stanu bezpieczeństwa państwa, ale też możliwości polskiego przemysłu zbrojeniowego – mówi oficer wojsk pancernych dla Onetu.

Z dokumentu dowiadujemy się też, że polska armia ma około 3,6 tys. pocisków typu „Spike” i ok. 260 wyrzutni, oraz że właśnie trwają nowe dostawy tego sprzętu.

REKLAMA

Sprawę komentuje prezydent, poprzez swojego doradcę.

Szerokie wykorzystywanie kont prywatnych do komunikacji dotyczącej spraw państwowych nie jest dobre i powinno się skończyć – ocenił we wtorek prezydencki doradca prof. Andrzej Zybertowicz.

Zybertowicz w TVN24 zapytany został, czy jego zdaniem po cyberataku na skrzynki mailowe m.in. polityków, w tym szefa KPRM Michała Dworczyka, jest zagrożone bezpieczeństwo państwa.

„Jest zagrożone każdego dnia (…) m.in. przez to, że komentatorzy, politycy, dziennikarze powtarzają pewne treści, nie mając możliwości sprawdzenia, czy one są dezinformacjami, czy nie” – powiedział.

Na uwagę, że Dworczyk nie powiedział, że treść krążących w mediach maili jest nieprawdziwa, prezydencki doradca odparł, że gdyby pracował w służbach, to ministrowi rekomendowałby, aby nie wypowiadał się na ten temat.

REKLAMA

Tymczasem we wtorkowy wieczór ktoś zadzwonił na straż pożarną i powiedział, że w domu na obrzeżach Warszawy, w którym mieszka szef KPRM Michał Dworczyk, jest pożar; na miejsce przyjechali strażacy, alarm okazał się fałszywy – informuje portal SE.pl.

Według portalu „Super Expressu”, na miejsce przyjechały dwie jednostki straży pożarnej. „Ktoś zadzwonił na straż i powiedział, że w domu na obrzeżach Warszawy, w którym mieszka Michał Dworczyk, jest pożar i czworo dzieci jest uwięzionych. Przyjechała straż, na szczęście to był głupi żart” – powiedział SE.pl informator.

Sprawa cyberataków na Polskę zaistniała publicznie przed dwoma tygodniami. Wówczas szef KPRM oświadczył, że w związku z doniesieniami dotyczącymi włamania na jego skrzynkę email i skrzynkę jego żony, a także na ich konta w mediach społecznościowych, poinformowane zostały stosowne służby państwowe. Podkreślił jednocześnie, że „w skrzynce mailowej będącej przedmiotem ataku hakerskiego nie znajdowały się żadne informacje, które miały charakter niejawny, zastrzeżony, tajny lub ściśle tajny”.

zobacz także

Na maturze dziś język polski na poziomie rozszerzonym, kaszubski i łemkowski. Śląskiego brak

W ubiegły wtorek zastępca rzecznika PiS Radosław Fogiel przekazał na Twitterze, że ktoś podjął próbę wyłudzenia danych dostępowych do poselskich maili. Cyberataki były w ubiegłym tygodniu tematem niejawnej części obrad Sejmu, podczas której przedstawiono informację rządu w tej sprawie.

W ubiegły piątek wicepremier Jarosław Kaczyński, który jest też przewodniczącym Komitetu ds. Bezpieczeństwa Narodowego i spraw Obronnych, podał, że po zapoznaniu się z informacjami przedstawionymi mu przez Agencję Bezpieczeństwa Wewnętrznego i Służbę Kontrwywiadu Wojskowego „najważniejsi polscy urzędnicy, ministrowie, posłowie różnych opcji politycznych byli przedmiotem ataku cybernetycznego”.

REKLAMA

We wtorek rzecznik ministra koordynatora służb specjalnych Stanisław Żaryn poinformował, że ABW i SKW ustaliły, że zaatakowanych zostało co najmniej 4350 adresów e-mail należących do polskich obywateli, wśród nich ponad 100 należących do polityków. Jak dodał, służby dysponują informacjami o związkach agresorów z działaniami rosyjskich służb specjalnych. Źródło: Onet/PAP

Wojskowe dokumenty na rosyjskiej platformie Telegram. To zdrada tajemnicy wojskowej! Wiedzą wszystko…