Szklanka świeżo wyciskanego soku – 18 zł. Goferek z bitą śmietaną i owocami 21 zł. Mała pizza – 42 zł, a łosoś w zestawie – 52 zł. Cena kebaba 24 zł w najtańszej wersji. „Pakuj bułki z serem” – mówią turyści, którzy wybrali się nad polskie morze. Paragonów grozy coraz więcej. Drożyzna daje o sobie znać, a badania przeprowadzone przez United Surveys wskazują, że co piąty Polak rezygnuje z wakacyjnych przygód.

Wielu z nas obawia się, że galopująca inflacja pokrzyżuje im wakacyjne plany. Cena za litr paliwa przekroczyła jakiś czas temu 8 zł, dlatego Polacy niechętnie wybierają się w podróż samochodem. Okazuje się, że sporym problemem jest też wyżywienie. W restauracjach zostawimy sporo pieniędzy, dlatego niektórzy piszą, że „trzeba zaciskać pasa”.

Drożyzna nad morzem

Kto by pomyślał, że będziemy musieli podczas urlopu liczyć „grosz do grosza” i sprawdzać czy, aby na pewno wystarczy nam gofra, loda czy kawę, która okazuje się być teraz „dobrem ekskluzywnym”. Ba! Nawet skorzystanie z publicznej toalety jest kosztowne.

Za kawę zapłacimy nawet 20 zł, to tyle samo co za skorzystanie z toalety dla pięciu osób. Wejście do niej kosztuje 4 zł, jeśli nie uiścisz opłaty w automacie, bramka się nie otworzy. Ludzie się śmieją, że na „wydmy blisko”, ale bardzo szybko humor opada, gdy głodni udają się do restauracji.

Ceny za typowo nadmorskie potrawy poszybowały w górę. Zapiekanki, pizze, piwo, kebab, gofry, lody, no i ryba. „Drożyzna” – piszą Internauci i załamują się, gdy widzą kartę menu.

REKLAMA

Najtańszy kebab 24 zł, w zestawie – 34 zł. Dwa piwa – 40 zł, a i nawet niewiele frytek belgijskich za 12 zł. Spragnieni turyści nie nawodnią się też szklanką soku za 18 zł czy cappuccino za 20 zł.

Jest moc mili Państwo! Dziś mi kolega z nad morza przysłał… pic.twitter.com/nTjVHmJiE8
— Mariusz (@MariuszBroos) June 12, 2022

Zamiast wypoczywać – martwią się czy wystarczy pieniędzy i „nie umrą z głodu”. Pytanie: „dlaczego tak drogo?” można usłyszeć na każdym kroku. Dlatego kolejki ustawiają się do sklepów spożywczych. Teraz tam turyści zaopatrują się w jedzenie.

Takie same ceny jak w Centralnej Polsce. Jak ktoś chce jeszcze taniej nad morzem to niech obiady kupuje w Lidlu albo Biedronce
— Paweł Ludwiczak (@Pawel1946) June 20, 2022

Ja kupię w Żabce kisiel błyskawiczny, zjem wieczorem i pójdę spać. – mówiła w rozmowie z portalem „Newsweek” jedna z turystek.

zobacz także

Gazeta wyliczyła ile mniej więcej pieniędzy pozostawimy w nadmorskich knajpach za znane nam potrawy.

Pizza klasyczna z serem i pieczarkami to wydatek rzędu 17 zł. Pepperoni o trzy złote droższa, a taka z nachos o cztery. Frytki belgijskie małe można kupić za 12 zł, a duże za 18 zł. Takie z batatów odpowiednio: za 15 i 20 zł. Najgorzej jest z rybami. Łosoś z frytkami (lub ziemniakami) i surówką kosztuje 52 zł, a dorsz w takim samym zestawie 47 zł. – napisano na portalu.

ryba do zwrotu…. pic.twitter.com/RAIpMgJfGt
— wojtun.3city #CSB #SilniRazem #FBPE (@wojtunpol) June 19, 2022

Ludzie są w szoku, mimo, że niektórzy nie mają co narzekać na wynagrodzenie z pracy. Inflacja wynosi prawie 14%. Nie tylko paliwo drożeje, ale też jedzenie, picie, prąd, gaz itp. Turyści zmuszeni są odmówić absurdalnie drogich dań.

Wielu Polaków nie zdecyduje się na wyjazd przez wysokie koszty. Jak przeanalizował United Surveys, 7,5% chce z tego powodu skrócić urlop.

źródło: Newsweek; United Surveys

Ceny zwalają z nóg! Wakacje nad Bałtykiem i jedzenie na zapas. „To chyba żart!”