„A jak chłopak zajumał tramwaj! I jeździł sobie po mieście, zabierał pasażerów to złapali i siedzi… póki co na 3 miechy… a tu Stuhr, Kozidrak, o politykach czy ich najbliższych albo dziennikarzach nie wspomnę… mimo że nachlani, mogli kogoś zabić, ale są wolni! Oto demokracja w Polsce…”, „Pycha kroczy przed upadkiem”, „Elyty…”, „Ale tu-polew, a Maciuś milczy”, „No i narobił sobie Jureczek na stare lata! A wstyd!”, „Motocykla nie da się prowadzić jedna ręką. I wszystko w temacie”, „Wolne sądy, konstytucja ;)”, „Pragnę ostudzić wasze emocje, gdyż wyrok będzie tylko symboliczny.” – to tylko kilka z wielu komentarzy w sieci.

Wypadek, w którym brali udział 44-letni motocyklista i 75-letni wybitny aktor Jerzy Stuhr nie ma końca. W mediach od samego początku wrzało, a sytuacja wydaje się jedynie nabierać na sile. W szczególności po zeznaniach Sławomira G. – ofiary wypadku, do których dotarł portal Fakt. Wersja zdarzeń, którą przedstawił mężczyzna różni się od tej, którą opisał aktor w pamiętnym w ubolewającym wpisie w mediach społecznościowych, gdzie przepraszał za podjęcie „najgorszej decyzji w życiu”.

Od dwóch tygodni, a dokładnie 17 października, Polska żyje wypadkiem, do którego doszło w centrum Krakowa. Tak wielu się zdziwiło, gdy za jego spowodowanie winą obarczono 75-letniego wybitnego aktora Jerzego Stuhra. Lawina hejtu posypała się w sieci i nie pomogły słowa skruchy czy wsparcie innych gwiazd świata szow-biznesu. Krytyczne komentarze dotknęły także syna aktora – Macieja. I okazuje się, że nie mają końca.

Za kierownicą czarnego Lexusa siedział Jerzy Stuhr. Miał 0,7 promila w wydychanym powietrzu. Kontrowersje wywołał też fakt, że aktor miał uciec z miejsca wypadku. Chociaż w oświadczeniu aktor zapewnił, że nic takiego nie miało miejsca, to poszkodowany zeznał, że do takiego zachowania miało dojść nawet kilka razy w ciągu całego zajścia i „pościgu”.

REKLAMA

„Fakt” dotarł do zeznań – Sławomira G., które poddają w wątpliwość wersję wydarzeń Stuhra. Tabloid wspomniał, że G., który ma wyższe wykształcenie nigdy nie był karany i bardzo dobrze radzi sobie na motocyklu.

W dalszej części dowiadujemy się, że 44-latek z wyższym wykształceniem pracuje w firmie KTM, która produkuje motocykle i zatrudniła go do pokazów motocyklowych, w których występuje i wykonuje różne manewry. W dniu wypadku jechał do firmy cateringowej, w której sobie dorabia. Miał odebrać zamówienia. Na kasku miał wideorejestrator. Podczas wypadku, nie przewrócił się z motocyklem na jezdnię, ale uderzenie i tak było odczuwalne.

Oglądając później to zdarzenie na kamerze (wypadek – przyp. red.), uważam, że to był cud – zeznał Sławomir G. I dodał: Kończąc manewr skrętu, zauważyłem po swojej stronie czarny obiekt – pojazd [którym jechał Stuhr]. To były ułamki sekund, kiedy poczułem uderzenie na moim ciele. Usłyszałem ogromny huk. Poczułem się jakby w stanie nieważkości.

Dalej Fakt podaje, że aktor, gdy uderzył w motocyklistę – nie zatrzymał się. Sławomir G. miał ruszyć za nim w pogoń.

Zeznał, że musiał motocyklem przekroczyć ponad 50 km/h, by na ulicy Mickiewicza w Krakowie dogonić Lexusa, którym jechał aktor. – czytamy w Fakcie.

To miał być podobno pierwszy raz, gdy Stuhr uciekał z miejsca wypadku. Z zeznań ofiary wypadku, wynika, że aktor mógł to zrobić nieświadomie i nie widzieć, że kogoś potrącił.

zobacz także

Kierowca motocykla zdołał prowadzić go jedną ręką (!), prawą, bo w lewej „coś strzeliło”. Dogonił lexusa przed skrzyżowaniem ulic Mickiewicza z Czarnowiejską: Po zejściu z motocykla użyłem wobec kierującego niecenzuralnego słowa „co ty jesteś pierd***, potrąciłeś mnie i uciekasz?”. Jak do niego podszedłem, to on miał otwartą szybę i na moje stwierdzenie powiedział coś w stylu „niemożliwe” – cytuje „Fakt”.

W dalszej części czytamy, że Sławomir G. nie rozpoznał od razu aktora, który chciał zobaczyć obrażenia motocyklisty. Podobno Sławomir G. powiedział, że wzywa policję. Wtedy, jak zeznał 44-latek, Stuhr miał odjechać.

Kiedy powiedziałem, że pokaże mu je policja i po nią dzwonię, on zaczął kontynuować ucieczkę – miał zeznać motocyklista i udać się w drugi pościg za Stuhrem.

Miał się skończył się przy skrzyżowaniu na wysokości Karmelickiej i Królewskiej w Krakowie. Podobno Stuhr jechał buspasem, który przechodził w pas do skrętu w prawo, a Sławomir G. zablokował auto aktora. Jak zeznał motocyklista, aktor próbował wjechać w niego i go zepchnąć.

Ja dodałem troszeczkę gazu i znów zahamowałem. On wtedy jechał buspasem, to było przed skrzyżowaniem z Karmelicką, kiedy buspas stawał się też pasem do skrętu w prawo dla innych aut. Zablokowałem mu zatem możliwość dalszej jazdy pasem do skrętu w prawo. Sytuacja pozwoliła mi na ponowne zejście z motocykla i dzięki temu mogłem go powstrzymać przed ucieczką, używając na początku słów: „bandyto, przestań uciekać” – zeznał motocyklista.

Tabloid wspomniał, że właśnie wtedy Sławomir G. wezwał policję i rozpoznał, że za kierownicą czarnego Lexusa siedzi znany aktor Jerzy Stuhr.

Próbował cały czas dojeżdżać mi do nóg i (próbował – przyp. red.) ucieczki. Próbował wykorzystać każdą sekundę do ucieczki. Schował coś, co miał zainstalowane w okolicach lusterka wstecznego, domyślam się, że to był wideorejestrator – ocenił poszkodowany. Wspomniał, że 75-latek uspokoił się dopiero, gdy przyjechała policja.

W zeznaniach Sławomir G. przytoczył relację swojego znajomego – Dariusza, który przyjechał na miejsce wypadku zabrać motocykl. Poszkodowany jechał karetką do szpitala na prześwietlenie lewej ręki, gdzie dostał temblak i leki. Sytuacja zakończyła się łagodnie.

Jak wynika z relacji Dariusza – Jerzy Stuhr miał przyznać się do wypicia… „jednej może dwóch butelek wina”. Podobno, zanim się przyznał do przewinienia, miał utrudniać badanie alkomatem.

REKLAMA

Policjantka musiała powtarzać testy i kilka razy instruować go jak ma dmuchać. Dariusz mówił mi też przez telefon, że pan Stuhr wydmuchał 0,7 promila i przyznał się wobec policjantów do spożycia jednej może dwóch butelek wina – czytamy w zeznaniach, które opublikował Fakt.

Jerzy Stuhr nie odpowiedział na pytania „Faktu” w sprawie zeznań Sławomira G., a sam poszkodowany wspomina, że aktor nie kontaktował się z nim po wypadku. Sytuacja zdążyła już dawno podzielić internautów na obrońców aktora i jego przeciwników. Najnowsze zeznania wywołały jednak jeszcze większy podział i skandal w sieci.

Jedni uznali, że „pycha kroczy przed upadkiem” i nie szczędzili aktorowi słów krytyki.

Chyba niektórym się wydaje, że są ponad prawem, żenująca postawa stająca w sprzeczności z poglądami na temat praworządności głoszonymi przez pana aktora, jako autorytet po prostu się pan skończył… Takie zachowanie nie może być akceptowalne, bez względu na pana zasługi dla polskiej kinematografii. – czytamy w komentarzach.

Inni zważali na słowa i nie osądzali w sprawie. Uznali, że z czasem i tak wszystko ujrzy światło dzienne.

Jak było naprawdę dowiemy się po paru miesiącach, jak w przypadku pani Szydło gdzie prawda była sprzeczna, a wyrok wydano na młodego chłopaka już po paru minutach, ja nie wierze ani jednemu ani drugiemu, poczekamy zobaczymy, fakt jest na niekorzyść kierowcy auta, że był pod wpływem. – komentuje internauta.

Jeszcze inni, czytając zeznania Sławomira G., mieli wrażenie, że czytają scenariusz najnowszego filmu akcji.

Sławomir G. z wyższym wykształceniem… Tak ta informacja jest najbardziej istotna w tej sytuacji. Nie bronię Pana Stuhra, ale historia jaką tu przeczytałam brzmi bardziej jak scenariusz z filmu niż prawdziwe wspomnienia z tego zdarzenia. – komentują inni.

źródło: Fakt.pl, pudelek.pl

W sieci wrze po zeznaniach motocyklisty w sprawie Jerzego Stuhra. Ostre komentarze