„Powie pan to w oczy mojemu synowi?” – zapytała dziennikarka Joanna Racewicz. Jarosław Kaczyński stwierdził, że katastrofa smoleńska została zaplanowana i był to zamach. Racewicz dodała wpis, w którym pyta prezesa wprost: czy pan to co dziś mówi, powtórzy mojemu synowi? A skoro pan jest przekonany o zamachu, to na co pan czeka od miesięcy?!

„Chwila odarta z intymności”

10.04.2010 r. Samolot TU-154M leciał z 96 pasażerami z Warszawy do Smoleńska. Na pokładzie byli m.in.: ówczesna para prezydencka Maria i Lech Kaczyńscy. Doszło do tragedii, w której zginęli wszyscy.

Dziennikarka dodała smutne zdjęcie na Instagrama z pogrzebu jej męża, Pawła Janeczka, oficera BOR, który zginął w katastrofie smoleńskiej.

We wpisie podzieliła się swoimi przykrymi wspomnieniami i odniosła się do słów Jarosława Kaczyńskiego.

REKLAMA

Zdjęcie przedstawiające dziennikarkę i jej syna, którzy stoją przed trumną, zostało wykonane bez jej zgody. Kobieta napisała, że jest to ciężka sytuacja, która jest jak „chwila odarta z intymności”.

To zdjęcie ma dwanaście lat. Bez dwudziestu dni. Nikt mnie nie pytał — czy może je zrobić. I czy wolno je opublikować. Najgorsza chwila w życiu odarta z intymności. Pierwsza i nie ostatnia.

„Kwietniowy dance macabre”

10. kwietnia to data, która zapisała się w pamięci każdego z nas. Dla bliskich ofiar jest to powrót do smutnych wydarzeń, które co roku wspomina się w mediach.

Joanna Racewicz nie kryła emocji, które przytłaczają ją w związku ze zbliżającą się rocznicą.

REKLAMA

I znów się zaczyna. Upiorny, kwietniowy dance macabre. Jeszcze raz wychodzą z szaf upiory. Na powrót przetoczą się przez groby, trumny i domy tych, co zostali – napisała dziennikarka we wpisie.

W dalszej części wypowiedzi zwróciła się do Jarosława Kaczyńskiego i zadała mu wymowne pytanie dotyczące katastrofy smoleńskiej, którą prezes uznał za zamach.

Naprawdę „nie mamy wątpliwości, że to był zamach?”. Ma pan odwagę, panie prezesie, powiedzieć to w oczy mojemu synowi? Wyryć adnotację na grobie jego taty? Taką — jak to nazwać — polityczną erratę? – dodała Racewicz wspominając o swoim synu.

zobacz także

PO ogłasza bojkot mediów publicznych!

Publicystka kontynuowała swoją wypowiedź porównując „grzebanie w przeszłości” Kaczyńskiego do niezwietrzałego paliwa samolotu.

„Dwanaście lat później paliwo z lotniczych baków jest dawno przeterminowane i zwietrzałe. Polityczne najwyraźniej wciąż nie” – napisała dobitnie dziennikarka.

Później wspomniała o tragedii zestrzelonego samolotu lecącego z Amsterdamu do Kuala Lumpur. Racewicz nawiązała przy tym do postępowania prawniczego postawionego Rosji, jakiego podjęły się Holandia i Australia.

Holandia i Australia dawno wycelowały prawnicze działania w Rosję. Trudno o wątpliwości, kto 17 lipca 2014 r. zestrzelił samolot MH17 Malaysia Airlines lecący z Amsterdamu do Kuala Lumpur. – napisała w dalszej części wpisu.

„Na co czekać?!”

Dziennikarka postawiła wiele pytań, na które zapewne wielu z nas szuka odpowiedzi. W kolejnej części wpisu możemy przeczytać, że już dawno trzeba było postawić zarzuty Rosji.

Racewicz zapytała „Na co czekacie?!” skoro nie ma wątpliwości, że było to celowe „działanie kremlowskie”.

„Skoro nie ma ich także w sprawie TU-154M lecącego z Warszawy do Smoleńska 10 kwietnia 2010 roku — na co czekać? Jaka »sytuacja procesowa« jest trudniejsza? Dlaczego tak długo »dojrzewa« do postawienia zarzutów kremlowskim siepaczom?” – dopytywała publicystka.

Wpis Racewicz z każdym słowem nabiera wzburzonego charakteru i stawia coraz więcej pytań. Dziennikarka w mocnym wpisie uderza w Kaczyńskiego i Macierewicza.

„I — jeśli ostateczny raport Komisji Macierewicza był gotowy już w sierpniu ubiegłego roku — po co czekać do rocznicy? Chodzi o kwietniowe wzmożenie narodowe, czy fiasko planu pokojowego dla Ukrainy ukutego w arcyważnym pociągu do Kijowa? Idzie o potrzebę wyjaśnienia przyczyn śmierci 96 osób, czy urażoną dumę stratega, której nie oświetlił wystarczająco rzęsisty blask reflektorów?” – czytamy w dalszej części.

REKLAMA

„Ani ciszy, ani spokoju, ani prywatności”

O katastrofie Smoleńskiej jest głośno od 12 lat. Dopiero niedawno postawiono konkretne ustalenia w sprawie. Racewicz nawiązała do sytuacji pisząc, że jest to nieprzerwany ból, gdzie brakuje ciszy, prywatności i pogodzenia się z sytuacją.

Każdy ma prawo do swojego bólu. Nie rozstrzygam, panie prezesie, czyj większy. Czy bardziej boli strata męża, ojca, syna, czy brata, żony, mamy, córki, siostry, czy bratowej, ale też każdy powinien mieć szanse, żeby znaleźć spokój. A w tej historii nie ma ani spokoju, ani ciszy, ani prywatności. Prawdy też nie. – dopisała we wpisie Racewicz.

Na sam koniec dziennikarka udzieliła rad odnośnie odpowiedniego wyrażania się i odpowiedzialności za swoje słowa, które skierowała do Jarosława Kaczyńskiego. Działania Prezesa porównała do „walca puszczonego w ruch dla zysku”.

„Walec puszczony w ruch dla chwilowego zysku znów przejedzie przez życie. Bez pytania, czy mu wolno. I jeszcze jedno — nie można całe życie powtarzać: »wiem, ale jeszcze nie powiem«. Tak samo, jak nie można dla żartu wołać: »pali się«. Bo — jak kiedyś naprawdę będzie płonąć — nikt nie przyjdzie z pomocą” – skwitowała na koniec Racewicz.

View this post on Instagram

Racewicz w mocnym wpisie do Kaczyńskiego. „Pan to powie mojemu synowi?!” Skoro był zamach, to na co czekacie?