
„Co za „b**ch”…, znaczy… dzicz!”
„Rada zwolniła 'rzeczniczkę praw obywatelskich’ Ludmiłę Denisową, która rozpowszechniała fałszerstwa o rzekomych 'gwałtach na obywatelach Ukrainy przez rosyjskie wojsko’. Nie dostarczyła żadnych dowodów, ale tak bardzo weszła w 'szczegóły’, że to już wyglądało na troskę” – napisała na Telegramie Zacharowa.
I kontynuowała zastanawiając się, czy wszyscy, którzy „stali za” Denisową i „opierali się” na jej doniesieniach będą teraz żałować i próbować naprawić sytuację.
„Teraz pytanie brzmi: czy wszyscy ci zachodni dziennikarze i media, obrońcy praw człowieka i działacze społeczni, którzy odwoływali się do Denisowej i popierali krwawe popisy opętanych, będą pisać sprostowania i przepraszać?” – zapytała rzeczniczka rosyjskiego MSZ.
„Denisowa jest opętaną seksualnie prowokatorką. A dziennikarze zachodni pracowali dla niej jako propagandyści” – pisze dalej rzeczniczka rosyjskiego MSZ, która wyjątkowo aktywnie atakuje nie tylko przedstawicieli Ukrainy, ale też Polski innych krajów, które ważą się nie zgadzać z przekazem, który płynie z Kremla.
Według portalu Ukraińska Prawda przyczyną odwołania Denisowej ma być właśnie jej sposób komunikacji dotyczący przestępstw seksualnych, których dopuszczali się żołnierze rosyjscy podczas wojny. Dziennikarze i lekarze przeciwni temu zachowaniu protestowali w kwestii Denisowej w otwartym liście.
Denisowa miała podawać zbyt wiele szczegółów.
Chociaż, według prezesa zarządu organizacji „ZMINA. Centrum Praw Człowieka” Tetiana Pechonchyk, nie było konstytucyjnych podstaw do usunięcia Ukrainki ze stanowiska rzecznika.
Do głosowania o odwołanie Denisowej z funkcji doszło podczas wtorkowego posiedzenia Rady Najwyższej. Za odwołaniem Ukrainki zagłosowało 234 z 450 deputowanych.
źródło: interia, pap